Podbeskidzkie Martyrologium
kolejne opracowanie
Jerzego Klistały

Kontakt z Autorem:
jerzy2212@interia.pl

Powstaje słownik biograficzny beskidzkich ofiar obozów koncentracyjnych

29.12.2006

Ci ludzie cierpieli, ginęli, nie mają nawet grobów. Zasługują choć na 3, 4 linijki wspomnień o sobie - uważa Jerzy Klistała, historyk-amator z Bielska, który zbiera materiały o zmarłych i żyjących jeszcze więźniach niemieckich obozów koncentracyjnych.

To dziwne, ale tyle lat po wojnie, wciąż brakuje szczegółowych opracowań o ofiarach tamtych czasów. Tyle ciągle się mówi o pamięci, ale zostaje to w sferze ogólnych stwierdzeń. Dotychczasowe publikacje albo pomijają wiele z takich osób, albo jedynie je wymieniają. Chciałem uzupełnić tę lukę - wyjaśnia Klistała.

Jak na razie o mieszkańcach Podbeskidzia, którzy zginęli w obozach niemieckich, ukazały się tzw. listy śmierci oraz spis ofiar KL Auschwitz, pochodzących ze Śląska, Podbeskidzia i Zagłębia Dąbrowskiego autorstwa Ireny Pająk. - To ciągle mało - uważa Klistała.

Z zawodu jest technikiem mechanikiem, historią zajął się po przejściu na emeryturę. - To zawsze było moje marzenie, ale nigdy nie było takich możliwości - wyjaśnia. Historyczna pasja zrodziła się w nim z dosłownej "pasji", w jaką wpadł, gdy okazało się, że kolejne publikacje zawodowych historyków pomijają ważne szczegóły.

Chodziło o dzieje organizacji AK z jego rodzinnego regionu, ziemi rybnickiej, w której działał jego ojciec, a wujek, Stanisław Sobik, był jej założycielem. - Ta organizacja za czasów dowództwa wujka nie dokonała czegoś spektakularnego. W lutym 1943 r. nastąpiły masowe aresztowania, ojciec i wujek trafili do obozu. To dziwny zbieg okoliczności. Obaj tego samego dnia ożenili się z dwoma siostrami, obaj 26 czerwca 1943 r. zginęli w KL Auschwitz - wyjaśnia bielski historyk.

Białe plamy

Tymczasem współczesne publikacje nie wspominają o Sobiku jako twórcy ZWZ/AK w Rybniku. - Piszą zaledwie o kilku osobach z tamtej organizacji, tymczasem było ich w nią zaangażowanych kilkadziesiąt. Wiele jeszcze niedawno żyło. Dopiero ja do nich dotarłem i spisałem ich relacje - mówi Klistała.

Na dowód przedstawia publikację "Z dziejów okupacji hitlerowskiej w Rybnickiem" z 1958 r. Śląskiego Instytutu Naukowego, w której Alfons Mrowiec wspomina, że w październiku 1940 r. w Rybniku Stanisław Sobik organizuje Związek Walki Zbrojnej. - Szczególnie jest to przykre, że ci ludzie nie mogą się bronić, wyjaśnić, bo zginęli w obozie. A nawet pamięci im się odmawia - dodaje.

Słownik rybnicki

Przy okazji pisania książki o losach działaczy ZWZ i AK w obozach koncentracyjnych zebrał sporo materiałów także o innych osobach z Ziemi Rybnickiej. - Tu też brakowało szczegółowych publikacji. Pomyślałem, że na ile tylko będę w stanie, utrwalę pamięć o nich. Choćby to miały być 3, 4 linijki - mówi.

Przy współpracy z Towarzystwem Opieki nad Oświęcimiem i historykami z muzeum KL Auschwitz w Oświęcimiu sięgnął do zasobów archiwalnych. Skontaktował się też z mnóstwem osób, żyjącymi jeszcze byłymi więźniami i rodzinami ofiar. Dzięki temu powstało "Martyrologium mieszkańców Ziemi Rybnickiej, Wodzisławia Śl., Żor i Raciborza w latach 1939-1945". Pomieścił w nim około 1300 biogramów.

Klistała nie ma ambicji naukowych. Przyznaje, że wykonuje czarną robotę historyków, za jaką naukowcy niechętnie się zabierają: zbierania drobiazgów i porządkowania ich.

Pomnik ofiar

Kochałem ojca, miałem osiem lat, gdy zginął. Nie został po nim grób, bo ciało, tak jak i innych ofiar KL Auschwitz, zostało spalone w krematorium. To, że o nim napisałem, traktowałem jako wystawienie mu pomnika. Podobnie było z wujkiem - wyjaśnia Klistała.

- Myślę, że tak samo można powiedzieć również o innych ofiarach. W obozach sprowadzono ich do bycia numerami, a przecież byli to żywi ludzie, z imionami i nazwiskami, uczuciami i pragnieniem przeżycia. Nie można się zgadzać na to, żeby o nich zapomniano. Umieszczając o nich choć krótką wzmiankę, też stawiam im pomnik - dodaje.

Szacuje, że z Podbeskidzia obejmującego nie tylko Bielsko, ale i powiat cieszyński, żywiecki, Oświęcim i Andrychów, ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych jest sześć tysięcy, włączając w to także tych, którzy przeżyli. - Biogramy jednej trzeciej tych osób już opracowałem. Ciągle jednak brakuje mi wielu informacji - przyznaje.

Dlatego prosi wszystkie osoby dysponujące taką wiedzą o kontakt z Towarzystwem Opieki nad Oświęcimiem, ul. Więźniów Oświęcimia 20, 32-603 Oświęcim.

Mirosław Łukaszuk - Dziennik Zachodni


Dokładnie przed rokiem, na łamach "Kroniki Beskidzkiej" opublikowana została kilkuczęściowa "lista śmierci". Był to imienny wykaz 2114 osób z terenu Podbeskidzia, które zginęły w hitlerowskich więzieniach i obozach koncentracyjnych. Ostatnio pojawiła się podobna inicjatywa.

 By więźniowie obozów przestali być numerami

PODBESKIDZKIE MARTYROLOGIUM

"Lista śmierci" była pionierskim opracowaniem, powstałym z inicjatywy 88-letniego dziś Józefa Drożdża, który przez ponad cztery lata siedział w hitlerowskich obozach koncentracyjnych. - Przeżyłem, ale inni nie mieli tyle szczęścia. Winni im jesteśmy szacunek i pamięć. Dlatego chciałem, by ich nazwiska nie uległy zapomnieniu - mówił wówczas Józef Drożdż.

Podobne zadanie wyznaczył sobie bielski publicysta, Jerzy Klistała: - Od lat walczę o pamięć bohaterów, którzy w obozach stawali się zaledwie numerami. Oni mieli jednak imiona i nazwiska, których jak największą liczbę pragnę ocalić dla przyszłych pokoleń - mówi Klistała. Zaczął od swego rodzinnego miasta, Rybnika. Najpierw opracował i wydał dwuczęściową książkę "Działacze rybnickiego ZWZ/AK w obozach koncentracyjnych", a potem "Martyrologium mieszkańców ziemi rybnickiej, Wodzisławia Śląskiego, Żor i Raciborza - słownik biograficzny". W tej drugiej pracy zamieścił biogramy ponad 1300 osób, uzupełnione kilkuset zdjęciami, zarówno obozowymi, jak i legitymacyjnymi.

- Ten słownik zawiera biogramy prostych ludzi, istniejących dotąd zaledwie w świadomości i pamięci ich najbliższych, ale byli to prawdziwi patrioci, którzy za swą postawę zapłacili uwięzieniem, a często i śmiercią. Za to należy im się nasza pamięć - podkreśla Klistała.

W swym dorobku ma też książkę "Harcerstwo w miastach i powiatach Bielska i Białej w latach 1925-1949". Znalazły się w niej także biogramy harcerzy, którzy zginęli w obozach koncentracyjnych. Praca nad tą książką, a także lektura opublikowanych w "KB" "List śmierci" sprawiły, że autor postanowił podjąć się opracowania pionierskiego dzieła - martyrologium mieszkańców Podbeskidzia w latach ostatniej wojny.

Jest to gigantyczne przedsięwzięcie, bo Jerzy Klistała chce opracować biogramy nie tylko ludzi, którzy zginęli w hitlerowskich więzieniach i obozach, ale wszystkich osób, które w latach 1939-45 były pozbawione wolności przez okupantów - zarówno hitlerowców, jak i Rosjan. - Chcę więc opublikować nazwiska osób więzionych w obozach koncentracyjnych, oflagach i stalagach, łagrach i sowieckich więzieniach. Część z nich zginęła, ale wielu przeżyło i wróciło do swych domów. W książce chcę upamiętnić także ich cierpienie -tłumaczy Klistała.

Zakłada on, że w martyrologium znajdą się biogramy osób, które urodziły się, mieszkały lub pracowały na terenie Podbeskidzia (dawnego województwa bielskiego), a także Zaolzia. - Oceniam, że będzie to co najmniej sześć tysięcy nazwisk, które wypełnią trzy lub cztery tomy martyrologium szacuje Jerzy Klistała.

Podczas pracy nad tym dziełem autor będzie korzystał z zasobów archiwalnych Muzeum w Oświęcimiu oraz z dotychczasowych opracowań. Zostały mu także udostępnione zgłoszenia i listy, jakie czytelnicy "Kroniki Beskidzkiej" przesłali autorom "List śmierci", zarówno za pośrednictwem redakcji, jak również Urzędu Miejskiego.

Przede wszystkim jednak Jerzy Klistała liczy na informacje od krewnych i znajomych osób, które maj się znaleźć w tym opracowaniu. Chce, aby w takich zgłoszeniach oprócz imienia, nazwiska i - jeśli to możliwe - zdjęcia osoby więzionej, zawarte zostały takie dane, jak data i miejsce urodzenia, imiona rodziców, miejscowość zamieszkania w chwili aresztowania, data i przyczyna pozbawienia wolności, nazwy więzień lub obozów, w których przebywał, numer obozowy (jeśli taki posiadał) i data śmierci, jeśli więzień zginął lub zmarł w niewoli. Informacje takie można przesyłać pocztą n adres Zarządu Głównego Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem (ul. Więźniów Oświęcimia 20, 32-60 Oświęcim) z dopiskiem "Dla Jerzego Klistały" lub poprzez Internet na adres autora: jerzy2212@interia.pl

ARTUR KASPRZYKOWSKI "Kronika Beskidzka" Nr 48 (2601) z dn. 30.11.2006 r.


Jerzy Klistała