UFNOŚĆ BETLEJEMSKA

Autor tekstu i Opiekun Koła Teatralnego: s. mgr Ewa Pyzik OSU
z wykorzystaniem tekstów E. Brylla i Gałczyńskiego

Przedstawienie bożonarodzeniowe - opłatek szkolny grudzień 2003. Nasze dzielne Aktorki zaprezentowały ten spektakl także w Chwałowicach (znowu, podobnie jak w ubiegłym roku - pierwsze miejsce!) i Radlinie na konkursowych przeglądach przedstawień bożonarodzeniowych. Gratulacje!


Osoby:

Monika

Marta

Sobia

Iza

Dorota

Wioletta

Teresa

Ela

Paulina

Reżyser

dwaj Aniołowie (1)

dwaj Aniołowie (2)

znowu dwaj Aniołowie (3)

Maryja

Józef

Biblioteka Zespołu Szkół Urszulańskich w Rybniku / bibliofilur@poczta.onet.pl

I

Światło o bardzo słabym natężeniu. Scena: białe płótno rozwinięte przez Anioły, które podtrzymują je i jest to widoczne dla widowni... Zza kurtyny słychać śpiew gregoriański, albo inną, stosowną linię melodyczną.... Inne Anioły "poszukują czegoś", chodząc po scenie ze świecami; poruszają się płynnie, sennie ale są natarczywi w szukaniu. Muzyka cichnie, Anioły schodzą ze sceny...

Głosy zza sceny:

Ziemia była bezładem...
Ziemia była pustkowiem
Ciemność była... 3x

Muzyka wzmaga się i potem cichnie...

Wchodzą aktorzy z latarkami:

Monika - Ale ciemno dzisiaj na tej ulicy!

Marta -Tak, często tu tak bywa! Stale ktoś tłucze lampy... Ostatnio nasz sąsiad z naprzeciwka złamał nogę...

Monika - Jak jest ciemno, mam wrażenie, że jest pusto... Okropne jest to uczucie całkowitej pustki... Jakby niczego, ani nikogo nie było... Nawet mnie...

Marta - Aha!... Dobrze, że mamy latarki! Latarka! Dobry wynalazek!

Monika - (z ironią) Pewnie Edison cieszyłby się twoimi zachwytami! Słysząc je umocniłby się w przekonaniu, że to co zrobił miało jakiś sens...

Marta - Edison! Co ty znowu z Edisonem? Co z tobą? Całe popołudnie jesteś zamyślona, a teraz takie teorie mi tu wygłaszasz!

Monika - Zamyślona... Człowiek czasem myśli.... Chyba cię nie dziwi, że i mnie się to zdarza?

Marta - Ależ! Myślenie to nie to samo co zamyślenie..., zamartwianie się nawet. Ociężałe wpadanie w siebie, chowanie się w sobie... Nie umiem wtedy z tobą rozmawiać!

Zresztą, nie musisz mi niczego tłumaczyć... Możesz sobie pozwolić na takie (z nutką ironii) niepokoje metafizyczne... Niczego ci nie brakuje... Wszystko masz...

Monika - Mieć wszystko, to nie wszystko...

Marta - Do jutra... o 19.00!

Monika - Tak. Pamiętam. Będę.

Muzyka, znowu Aniołowie "czegoś szukają... ze świecami"

Wchodzi kolejna para aktorów z latarkami:

Sonia - Jutro planują wyjazd do Zakopanego! Bartek nawet miał zabrać swoje nowe płyty na drogę!

Iza -Tak?

Sonia - Nie udawaj, że nie wiesz! Trochę swobody nikomu nie zaszkodzi po takim ciężkim semestrze...

Iza - A pomoże..?

Sonia - A właściwie to dlaczego z nimi nie jedziesz? Są przecież wolne miejsca, a to ludzie z twojej paczki. Cieszyli się na ten wypad, a ty raptem jakieś chimery... Kobieto! Taka okazja! Zima! Zakopane!

Iza - Daj spokój. Jakoś nie mogę się otrząsnąć. Czuję się tak jakbym wyciągała rękę, szukała kogoś i ... stale dotykała pustki tylko...

Sonia - Wciąż o tym myślisz...

Iza - Gdybym wtedy miała odwagę ich powstrzymać... Bylibyśmy razem... Ale nie, nie miałam odwagi, by powiedzieć - nie wolno wam...

Sonia - To w sumie ich sprawa... Może tak musi być, że kiedy nie można być razem - trzeba się rozstać...

Iza - Ich sprawa (śmiech ironiczny)... A ja? Nie liczę się w tych kalkulacjach? Ty tego nie pojmiesz: masz dom , matkę i ojca, który wraca codziennie do domu.  Jesz obiad, który ona ci poda i możesz liczyć, że masz komu powiedzieć co i jak...

Sonia - (zmieszana) Choć już... strasznie tu ciemno... I pamiętaj o jutrzejszej próbie!

Iza - Tak. Ciemno...

Aniołowie znowu" czegoś szukają.." ,muzyka w tle....

Wchodzi kolejna para aktorów

Dorota - To nie potrwa długo...

Teresa - Myślisz, że lekarze tym razem nie pomylili się?

Dorota - Widziałaś ją dzisiaj: policzki zapadnięte, blada, sama nawet nie może się najeść...

Teresa - Chyba nigdy nie zapomnę... Jej uśmiechu, kiedy układała puzzle z tysiąca elementów... Wydawało mi się wtedy, że cała się zatraciła w tej czynności... Uśmiechała się tak, jakby od tego tysiąca zależało coś ważnego... Po szkole biegła do domu i ślęczała  godzinami nad  układanką.... Albo kiedy w konkursie miała recytować ten tekst...

Dorota - Zaraz, zaraz... jak to było....

A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
Wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
Ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
We śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu...

Teresa - Miałam wtedy wrażenie, że nie recytuje Gałczyńskiego, ale coś z siebie... No i masz... za miesiąc taka wiadomość...

Dorota - Chodźmy do domu... Jutro próba! Pamiętaj!

 


II

Aniołowie zwijają biel... Ukazuje się choinka - żywa koniecznie i pachnąca. Rozlega się muzyka Bacha (Oratorium bożonarodzeniowe), która jest inspiracją dla " tańca Aniołów". Podczas tańca Aniołowie ustawiają dekorację: pieniek, przynoszą świece z radością rozrzucają siano pod choinką, ubierają jedną z aktorek w strój Maryi, ubierają także Józefa.

Aniołowie poruszają się zwiewnie, radośnie i trochę humorystycznie.

Muzyka cichnie.

Wchodzą aktorzy, ci, których znamy z ekspozycji i jeszcze inni...

Siadają bezładnie, rozmawiają, zajęci sobą.

Wioletta - Słuchajcie, kto właściwie wpadł na pomysł zorganizowania tego przedstawienia???

Teresa - Co za pytanie? To przecież jest zwyczajem, że zawsze coś na Boże Narodzenie przygotowujemy! Tak będzie i w tym roku!

Iza - O rety!!!! (z niechęcią) Skoro mamy to robić dla tradycji i zwyczaju tylko - lepiej dajmy spokój jeszcze przed startem. Nie jestem w nastroju, by podtrzymywać jakieś tradycje!

Ela - Nie "jakieś", ale całkiem bliskie. Boże Narodzenie już niedługo! (po chwili)

Wczoraj spotkałam mamę Ireny.... Pytała czy już mamy scenariusz, bo Irka zawsze się angażowała w przedstawienia i teraz - choć jest w szpitalu - pyta stale o nas...

Monika - Co u Niej?

Dorota - Nie jest dobrze.... (zapada kłopotliwa cisza)

Wbiega reżyser, dość roztargniony, z plikiem papierów, "z głową w chmurach" - artystyczne usposobienie....

Reżyser - (Śpiewa kolędę, fałszuje nieco ,szuka czegoś w papierach, notuje, w międzyczasie rozmawia)

Paulina - ( radośnie) O! Wreszcie jesteś! Lekkie spóźnienie nigdy ci nie psuje humoru jak widać!

Reżyser - Ach! Ludziska! Świat jest bajecznie piękny! Szron grudnia mnie oczarował i stąd spóźnienie!

Monika - (wesoło) Zawsze to samo: radość, zachwyt, pogoda ducha! Jak ty to robisz?

Reżyser - Nie wiem. Staram się żyć po prostu i tak jakoś mi wychodzi...

No, a teraz do roboty! Zaczynamy. Póki co, niech Matka Boska weźmie Dzieciątko i zajmie miejsce gdzieś tu, blisko.

(słychać ścieżkę dźwiękową kolęd, układ na scenie zostaje uporządkowany)

(do Maryi) Musisz pokazać wszystkim, że tulisz w ramionach Nadzieję dla świata, Kogoś najważniejszego dla Ciebie i każdego z każdego z nas.... Tak to trzeba pokazać...

Maryja - Będzie trudno... Mnie nigdy nikt tak nie tulił. Nie potrafię tego zagrać...

Reżyser - Potrafisz, bo w tobie przecież jest tęsknota za miłością i to wystarczy, by umieć... Pokaż jak chciałabyś być przytulona przez matkę... (próby)

O, widzisz, ile w tobie ciepła i dobroci?

Maryja z Betlejem taka jest. Możesz być do Niej podobna... (poprawia układ stroju Maryi)

A gdzie Józef?

Józef - Jestem.

Reżyser - Stań tu. Jesteś dla Niej oparciem i dajesz poczucie bezpieczeństwa. Tak objawia się Twoja miłość do Niej.

Józef - Czasem widzę jak mój Ojciec patrzy na Mamę... Pewnie tu jest podobnie?

Reżyser - O tak! I gest. Ważne są gesty. Miłość musi objawić się gestem, słowo musi przyoblec kształt... Musi stać się konkretem... (pracuje nad Józefem) Dobrze!

A teraz dalej... Co my tu w scenariuszu mamy.... Zaraz, zaraz... Monika...

Monika - (wychodzi,, Anioł stąpa obok niej, podaje światło)

Gdzie jest
Betlejem pierwszych naszych gwiazd
Betlejem snu wśród gołębi śniegu
Opadających na trawy zapachu pełne?  
            (E. Bryll)

Teresa - (wychodzi i dialoguje poetycko z Moniką, wykonuje sugestywne gesty, zgodnie z treścią, którą przekazuje, trzyma w ręku świecę, zapali ją od świecy Moniki)

W ciemności do siebie idziemy
Ja niemy i ty niemy
I ręce wyciągamy
I znowu się mijamy
W ciemności tak bolącej
Jak najjaskrawsze słońce
Z ustami pełnymi mrozu
Z gardłem ściśniętym powrozem
Tak wędrujemy latami
Zanim się wreszcie spotkamy
Dotknieniem palców palcami
Jakbyśmy chwycili w dłonie
po świeczce zapalonej    
                           (E. Bryll)

 

Iza - (włącza się do dialogu poetyckiego)

A podobno jest gdzieś ulica
(lecz jak tam dojść? Którędy?)
ulica zdradzonego dzieciństwa,
ulica wielkiej kolędy.
Na ulicy tej taki znajomy,
W kurzu z węgla, nie w rajskim ogrodzie
Stoi dom jak inne domy,
Dom ,w którym żeś się urodził. 

                                        (K. I. Gałczyński)

To nie dla mnie!

Reżyser - Co znowu?

Iza - Ten tekst... Ja nie umiem go zarecytować dobrze... Wczoraj dowiedziałam się, że nie będzie Świątecznej atmosfery w moim domu, bo .... Zresztą... czy to ważne dlaczego?

Reżyser - (podchodzi do Izy)

Myślę, że możesz popatrzeć inaczej... Nie zamykaj się w bólu.... Takie sytuacje bardzo paraliżują, ale życie i szczęście to przede wszystkim nadzieja. Pomyśl o domu, który Ty kiedyś stworzysz... Powiedz to dla siebie samej, dla przyszłości...

Sonia - (wychodzi i dostaje od Anioła zapaloną świecę)

A może Anioł pojawił się z dali
I stanął nad blokami
I wołał nas. Myśmy nie słuchali
Zaspani, zastrachani
(...)
Stanął i czekał. Pusto na ulicach
Nikt nie szedł z nim w Nieznane    
                       (E. Bryll)

Dorota (dialoguje poetycko)-

A może Anioł co noc do nas woła
I pokazuje gwiazdę
My nie widzimy. Cisza dookoła
W łóżko wtuli się każdy
Może myślimy: Noc, każdy się boi
I buty nam przemokną
A na podwórku Anioł smutny stoi
I patrzy w nasze okno
Może myślimy: Kto wie co tam będzie
Niech lepiej innych woła
Bo jakoś dziwnie przyszedł po kolędzie
I wstyd nam przez Anioła...    
                                (E. Bryll)

Reżyser - Powinnaś wydobyć z tego tekstu tęsknotę i lęk. Rozumiesz? Przecież w nas jest tyle tęsknoty i lęku - jednocześnie! Jednocześnie................ ( schodzi ze sceny)

Teresa

O Narodzony przed wiekami - powiedz
w tę noc gdy głos Twój chwytają nawet uszy zwierząt
czy nasi bliscy w proch zamienieni
przemówią kiedyś jeszcze
do nas?
Który się rodzisz co roku między nami
i z nami wespół błądzisz wśród ciemności
czemu pozwalasz odchodzić nam w noc
gdzie wygasają nadziei gwiazdy?
Zawołaj - zapłacz choćby głosem dziecka
abyśmy znowu odnaleźć mogli
naszą zagubioną ufność
betlejemską       
                                          (E. Bryll)

Wchodzą Aniołowie i rozkładają biały materia (jak obrys...), są radośni, zwiewni i roztańczeni. Słychać znowu melodię Bacha (Oratorium bożonarodzeniowe, aktorzy kłaniają się wszystkim).

Biblioteka Zespołu Szkół Urszulańskich w Rybniku